Słów kilka o spotkaniach z obcymi cywilizacjami
Slalomem wśród pordzewiałych wraków wyrywamy skrzydlaty statek z ramion zatoki. W cieśninie pomiędzy dwoma wyspami mocno wieje. Willy przestrzegał nas, aby tędy nie wracać – teraz wiem, że facet wiedział co mówi. Zbrązowiałe od afrykańskiego pyłu żagle zachłystują się wiatrem. Zamieniamy się w pląsającą plamę kawy z mlekiem na granatowym obrusie oceanu. Piana syczy, wiatr po chwili ustaje, koło sterowe drży w rytm muzyki strug wody. Płyniemy – gdzieś na południe… Mknąc zostawiamy za sobą kołyszący się na kotwicy opasły masowiec. Mamy już wszyscy dość lądu, łakniemy nieznanego, pragniemy błękitu. Ocean wita nas tłumem ciekawskich tubylców. Parskając obłokami wody wypływają nam naprzeciw delfiny. Korowód liczy setki sztuk – toczy się jak okiem sięgnąć, iście królewskie powitanie zgotowali nam gospodarze tych wód. Widzę w nim wyraźnie osobniki kilku pokoleń – samotnych ojców, matki z dziećmi, stadka młodzieży – całe delfinie miasteczko przypłynęło zobaczyć ten przedziwny kształt tnący sklepienie ich horyzontu. Podpływają bardzo blisko, są ciemniejsze niż te, którymi cieszyłem się na Adriatyku, widzę je bardzo wyraźnie i równie wyraźnie czuję, że one widzą nas. Wydaje mi się, że jest to wizyta edukacyjna, starsze delfiny pokazują nas młodszym. Nie da się nie zauważyć intelektu tych zwierząt, wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani tym spotkaniem: my i one. Podpływając blisko kadłuba niemal ocierają się o jego burty – zwalniają, przyglądają się nam badawczo, potem przyspieszają z impetem torpedy by zniknąć w odmęcie błękitu. Czasem zdają się przystawać – jakby w zamyśleniu nad celem naszej egzystencji w ich błękitnym świecie, parskając nozdrzami w geście sobie tylko znanej refleksji zanurzają się ponownie w swoich głębinowych sprawach. Obracając się na bok zerkają na mnie ciekawsko komentując w swoim języku moją obecność.
Wiem, że na mnie patrzą, wiem, że o mnie dyskutują – to niesamowita chwila kontaktu z inteligentnym, dzikim zwierzęciem. Pochylam się nad tym spotkaniem w medytacyjnym skupieniu. Staram się wygenerować klarowną myśl i przekazać ją wspaniałym mieszkańcom błękitu. Zastanawiam się co mogę zakomunikować tak rozumnej istocie w krótkim przekazie. W momencie spotkania z obcą cywilizacją chcę sformułować krótkie i jasne przesłanie – może wychwycą komunikat w tak bliskim kontakcie?… „jesteśmy razem” – najprostsze co przychodzi mi do głowy w tym momencie, wbrew pozorom nie jest łatwo sformułować prosty komunikat w tak ulotnej chwili. „Razem” – piękne słowo, znaczy blisko, w pokoju, w harmonii, „razem” – pod błękitnym niebem i w błękitnej toni – razem na Ziemi, którą rozumiemy podobnie, choć patrzymy na nią z różnych perspektyw wody i powietrza. „Jesteśmy razem” tymi słowami i uśmiechem pozdrawiam obcą cywilizację w ulotnym kontakcie. Powtarzając uporczywie tę myśl siedzę na burcie, wpięty pasami w ciało skrzydlatego statku.
Wpatrując się w towarzyszy z głębin powtarzam „jesteśmy razem”. Fale po wyjściu z cieśniny nabierają impetu. Ocean zdaje się być w sporze z kojącym Słońcem. Pod koniec dnia blask przegrywa walkę z wichrem. Delfiny wracają, parskając w ciemności gdzieś przy burcie skrzydlatego statku. Jesteśmy razem…