Każda podróż ma gdzieś swój początek…

Moja zawsze tu, w gabinecie w którym powstają plany, relacje, marzenia i koncepcje. To miejsce wygląda nieco jak sceneria do szanty Jerzego Porębskiego „Gdzie ta keja”… Znacie? Jestem pewien że tak, jeden z chyba bardziej popularnych utworów śpiewanych przez polską brać żeglarską. Zatem: „Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż, stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz, w kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam, biorę wór na plecy i przed siebie gnam”…

Moja „wielka szafa” to prawdziwy magazyn – przepastne szuflady zawierają ekwipunek dla przynajmniej kilku osób ruszających na podbój świata. Przyznaję się, w temacie wyposażenia osobistego jestem nieco „gadżeciarzem”. To chyba pozostałość ze służby w Armii. Czasem „gadżet” okazywał się ratującym życie drobiazgiem… Zatem – ostry nóż w kilku wersjach, narzędzia wieloczynnościowe – w zasadzie w moich szufladach można prześledzić ich ewolucję technologiczną na przestrzeni minionych dekad. Czołówki, kompasy, odbiorniki GPS – od pierwszych komercyjnych modeli, na które kiedyś wydałem fortunę (pierwszy swój GPS „dumnie zakupiłem” w Reykjaviku dwadzieścia lat temu) po nowsze wersje, torby, pokrowce, zestawy naprawcze, pasy nośne i Bóg jeden wie co jeszcze. Kompas, choć igła w nim nie zardzewiała spoczywa dostojnie w skrzyni z mapami… W niej stare, nowe, pożółkłe i wytarte egzemplarze kartografii z miejsc, w których byłem, zamierzam być, lub do których planowałem się udać. Stare dżinsy kurz impregnuje w garderobie – w komplecie z niezliczonymi parami butów, które również pozostały w mniej lub bardziej podniszczonej formie po służbie wojskowej. W dziedzinie butów żołnierze dorównują nie jednej pretty woman… „Wór”, no cóż – wór to też były towarzysz wojennych szlaków – Karrimor SF i jego mniejszy brat, Karrimor Saber… Na biurku raczej porządek – stosik książek, notatnik, zdjęcie Syna, ołówki i pocztówka z ukochanej Gruzji. Na półkach zeszyty – moje dzienniki – mniej i bardziej zniszczone, mniej i bardziej zapisane w lepszym i gorszym czasie. Laptop – a w nim ścieżka do Was Drodzy Czytelnicy –  blog w którym to wszystko jakoś się pomieści… Witajcie w moim gabinecie.

2 Responses to Każda podróż ma gdzieś swój początek…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *