Słów kilka o włoskiej niedzieli wśród murali – Dozza

W Polsce już na całego jesień – ta w najgorszym wydaniu: szaro, zimno, mokro, kolejki do wymiany opon… Ludzie jacyś „mało radośni”… W takich momentach warto odpocząć od rzeczywistości salwując się chwilową ucieczką do innego świata. Włochy są na szczycie mojej listy ucieczkowych destynacji. W tym sezonie postanowiłem uniknąć jesiennych depresji (moich znajomych 😉) ukrywając się na moment we włoskiej prowincji Emilia- Romania.

Pełen brawury „escape” rozpocząłem od lądowania w stolicy regionu. Pomalowana jesienią Bolonia zachwyciła mnie monumentalnym rozmiarem niezwykłej architektury. Miejski zgiełk nie był jednak celem mojej ucieczki. Miałem na tę okoliczność bardziej wyrachowany, „chytry plan”… W listopadzie szukam spokojnych miejsc – szum skuterów i gwar włoskich kawiarni nie pasują do schematu jesiennego wyciszenia. Wiedziony tą logiką z ulgą mijałem bramki hałaśliwej autostrady. Cel podróży, obiekt „chytrego planu”, odnalazłem gdzieś wśród labiryntu podmiejskich winnic. Zagubienie się pośród tych zielonych enklaw to doskonały scenariusz na jesienny weekend.

Destynacją rajdu stała się Dozza – niewielka miejscowość trzydzieści kilometrów od Bolonii. Miejsce nieoczywiste i mało znane poszukiwaczom turystycznych wrażeń, choć wpisane na listę najpiękniejszych wsi we Włoszech. Sam przejazd wśród pól nie jest może spektakularnym przeżyciem – w tym nie pomaga nawet urok włoskiego fiata 😊. Dopiero stając u wrót średniowiecznej bramy zdajemy sobie sprawę, że oto nadchodzi coś niezwykłego. Dozza to mała i cicha wieś, zamieszkiwana przez nieco ponad tysiąc osób. Jej urok to ciasne uliczki i kolorowe domy osadzone na podjeździe do przysadzistej twierdzy dominującej krajobraz.

Budowlę, zwaną Rocca Sforzesca zbudowano w XV wieku na wzgórzu wykorzystywanym do celów obronnych już od 1250 roku. Stojąc na tarasie baszty natychmiast zdałem sobie sprawę dlaczego średniowieczni architekci właśnie tu postanowili osadzić obronną budowlę. Wokół, jak okiem sięgnąć rozpościera się niczym niezakłócony widok. Z punktu widzenia obserwatora ma się wrażenie kontroli, „władania” otaczającym wieś obszarem. Oddycha się tu pełną piersią chłonąc zapach pól płynący z ciepłym wiatrem. Monotonny z kabiny fiata pejzaż tu zamienia się w mozaikę wypełnioną skalą zieleni. Dziś w dobrze zachowanych pomieszczeniach Rocca Sforzesca znajduje się muzeum oraz piwnica pełna miejscowych win. Region słynie zwłaszcza z lokalnego wina Albana di Romagna.

Purpurowe mury Rocca Sforzesca nie stanowią jednak o uroku wsi. Coś co czyni to miejsce wyjątkowym to jego powiązanie z nieoczywistym pięknem sztuki współczesnej. Koncepcja przestrzeni wypływa z wyjątkowego charakteru mieszkających tu ludzi. Włosi moim zdaniem przywiązują szczególną wagę do estetyki. Jeśli mieliście kiedyś możliwość posiedzieć we włoskiej kafejce obserwując ludzi, to jestem pewien, że wiecie o czym mówię. Oni naprawdę mają to we krwi… „Look” ma tu znaczenie – dobór marynarki, butów, starannie ułożona fryzura, okulary, torebka u kobiet – przykuwa uwagę nawet takiego barbarzyńcy jak ja… Kilkadziesiąt lat temu ktoś postanowił przełożyć to zamiłowanie do piękna na makroskalę miejscowości.

W ten sposób powstał pomysł udekorowania murów malowidłami współczesnych malarzy. Artystyczne biennale odbywają się tu nieprzerwanie od lat sześćdziesiątych. Trudno powiedzieć, czy to atmosfera tamtych czasów, czy po prostu fantazja i włoskie zamiłowanie do piękna wydało na świat ten pomysł… Mieszkańcy Dozzy zapraszają co drugi rok, we wrześniu artystów malarzy do uprawiania „muro dipinto” – w wolnym tłumaczeniu malarstwa naściennego.

Kolejne edycje barwnego wydarzenia przyodziały mury średniowiecznej osady w ponad sto różnorodnych malowideł. Sztuka murali nie jest zjawiskiem mało we Włoszech powszechnym, trudno jednak szukać miejscowości konkurującej z tutejszym, wyjątkowym klimatem. Wśród naściennej sztuki każdy znajdzie coś dla siebie. Od współczesnych form abstrakcji po martwą naturę i sceny z życia mieszkańców – jest tu dosłownie wszystko. Znalazł tu też miejsce polski akcent w postaci kilkumetrowego malowidła autorstwa artysty w Krakowa. Spacer po ulicach Dozza jest zatem jak wizyta w otwartej galerii (choć tych pod dachem też nie brakuje).

Główne uliczki jak i zacienione podwórka zachęcają do odkrywczych wypraw w świecie malowanym rękoma współczesnych twórców. Mała liczba przechodniów i cisza sprzyjają obcowaniu ze sztuką, a ciasto dyniowe w miejscowej restauracji krzepi po długim spacerze. To zestawienie współczesnej ekspresji ze średniowieczną formą włoskiej wsi tworzy zupełnie wyjątkowy klimat. Atmosfera uchwycona w barwnych murach daje słuszny powód do opuszczenia Bolonii podczas włoskiego weekendu. Jest tu też sporo ciekawych miejsc, w których można zatrzymać się na noc. Osobiście rekomenduję popularne dziś zabytkowe budynki gospodarcze przerobione na mieszkania. Dozza – ukryta wśród zieleni winnic, nieoczywista kraina barwnych doznań. Kolorowy paw w zielonym sadzie. Idealne miejsce na listopadowy weekend – polecam

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *