Poczucie kontroli – moc noworocznych postanowień.

Koniec roku to czas leczenia poświątecznego obrzęku żołądka, chwila oddechu od pracy, wypatrywanie zimy, ale też moment spowolnienia, który służy refleksji. Ostatnie dni grudnia sprzyjają bilansom – z czym kończę ten rok? Jaki będzie następny? Gdzie jestem, a gdzie chciałbym być?… Noworoczne postanowienia to kontrowersyjna praktyka. Znam osoby, które uważają ten proceder za nieodłączny element życiowych strategii, inni odnoszą się do niego z pogardą, jeszcze inni udają, że nie wiedzą o co chodzi… Tak czy inaczej, każdy z nas, w mniej lub bardziej świadomym stopniu coś podsumowuje. Osobiście należę do grona zwolenników noworocznych postanowień. Lubię planować i cenię sobie poczucie kontroli. Grudniowe podsumowania pozwalają mi ocenić, gdzie jestem i pomyśleć o tym dokąd chciałbym zmierzać. Kilka dni wytchnienia pomiędzy świętami i Nowym Rokiem to dla mnie czas strategicznych analiz. To ustrukturyzowany „proces”, w którym wykorzystuję kilka narzędzi. Czy można go udoskonalić, prowadzić lepiej? W poniższym tekście przedstawiam swój pogląd na temat noworocznych podsumowań. Ciekaw jestem Waszych opinii, czy robicie „roczne bilanse”? Świadomie, nieświadomie? Macie na to swoje sposoby? Może chcielibyście skorzystać z moich porad?

Zacznę od odpowiedzi na zasadnicze pytanie: dlaczego to robię? Należę do grona osób, które mają poczucie wpływu na własny los. Uważam, że moje osiągnięcia i porażki nie są ani dziełem przypadku, ani zrządzeniem sił nadprzyrodzonych. Doug Strycharczyk i Peter Clough w książce „Odporność psychiczna” określili taki stan umysłu, jako jedną z cech, kształtujących przysłowiową „twardość charakteru”. Według autorów książki, przekonanie o stopniu w jakim jesteśmy w stanie kształtować swój los, wpływa na odczuwany poziom stresu. Im bardziej wydaje nam się, że „mamy sprawy w swoich rękach”, tym więcej jesteśmy w stanie znieść. Kreśląc listę postanowień noworocznych pielęgnuję swoje wewnętrzne przekonanie o tym, że bieg wypadków zależy ode mnie. Podpisuję kontrakt z samym sobą, odżegnując się jednocześnie od potrzeby zewnętrznych motywacji. Przyjęte postanowienia kotwiczę w swojej własnej świadomości. Kontrakt to deklaracja woli osiągnięcia założonego stanu. Podejmując noworoczne postanowienie określam zatem nie tylko cel, ale zobowiązuję też samego siebie, do zaangażowania w długotrwały proces. Dwanaście miesięcy to sporo czasu i wiele się może wydarzyć… Mój roczny kontrakt ze sobą to również gotowość zmierzenia się z ryzykiem porażki. Zatem „dlaczego to robię”? Noworoczne postanowienia dają mi poczucie kontroli, są punktem odniesienia i strategicznym drogowskazem. Dzięki nim mam wrażenie, że dynamika wydarzeń nie przejmuje kontroli nad moim życiem.

Od czego zaczynam? Wartościowa refleksja rodzi się w ciszy. Plany i analizy to wysiłek intelektualny, który wymaga przestrzeni. Wielu z Was zdaje sobie doskonale sprawę jakie to ma znaczenie w pracy. Nasze życie to najważniejszy plan, stwórzmy zatem sobie warunki dogodne do kreowania tej strategii… Okres pomiędzy świętami, a Nowym Rokiem sprzyja izolacji. Godzina, dwie, może dzień spędzony w samotności z notatnikiem i kalendarzem w ręku, to najlepszy scenariusz do rocznych podsumowań. Pamiętaj – Twoje życie to najważniejszy plan i musisz znaleźć czas, aby się nad nim pochylić.

Ocena stanu bieżącego: gdzie jestem –  to punkt wyjścia do moich rozważań. W tej fazie procesu pomocna jest lista zeszłorocznych postanowień. Swoje zobowiązania spisuję zazwyczaj na białej tablicy, którą stawiam gdzieś obok biurka. Kilka razy w roku poświęcam jej nieco uwagi – zazwyczaj sięgam po nią w momentach kryzysu. Warto wrócić do punktu wyjścia, kiedy wszystko zdaje się wymykać spod kontroli. Z reguły, w takich momentach po zajrzeniu w tekst „kontraktu” okazuje się, że nie jest tak źle… Pod koniec roku staram się krytycznie ocenić, dokąd udało mi się dotrzeć. Różnie z tym bywa… Były lata wielkiej euforii, były też lekcje pokory. Metodyczne rozliczenie kontraktu ze sobą uczy konsekwencji, rozsądku i dystansu. Warto więc formułować swoje intencje tak, aby móc się z nich przed sobą uczciwie rozliczyć.

Jak definiować cele? W swojej karierze wojskowej przeszedłem kilka kursów związanych z planowaniem. Zdobyta wiedza pomaga mi w ustrukturyzowaniu procesu rocznych rozliczeń z samym sobą. Jak zatem wojskowe doktryny rekomendują formułować cele? Stany, które zamierzamy osiągać muszą być jasno zdefiniowane i osiągalne. Co to oznacza? Pierwsza z charakterystyk odnosi się nie tylko do precyzyjnego określenia tego, co zamierzamy osiągnąć. „Jasna definicja” to przede wszystkim wyrażenie celu w sposób, umożliwiający uchwycenie momentu jego osiągnięcia. Posłużę się tu przykładem. Uprawiam sport –  dwa lata temu postanowiłem wystartować w zawodach, które wymagały kilku miesięcy intensywnych przygotowań. Mój organizm nie jest już pierwszej młodości i niekoniecznie musiał dobrze znieść taki tryb życia. Biorąc to pod uwagę, oprócz startu w zawodach, postanowiłem również regularnie przyjmować suplementy. W styczniu ustaliłem z lekarzem czego i w jakich ilościach potrzebuję. Kilka dni później zakupiłem „roczny zapas” medykamentów. Po dwunastu miesiącach byłem w stanie dokładnie zweryfikować poziom osiągnięcia założonego celu… Ten być może nieco kolokwialny przykład pokazuje sens pojęcia „jasnej definicji”. W kontrakcie ze sobą, starajcie się ograniczać pole interpretacji. Stwierdzenie „będę się uczył języków obcych” kompletnie mija się z celem….

Co oznacza parametr „osiągalności”? Jestem pewien, że z różnych platform docierają do Was hasła motywacyjne w rodzaju: „nie ma rzeczy niemożliwych”, „możesz wszystko” itp. Osobiście uważam, że są rzeczy niemożliwe i są bariery. Można je przesuwać, ale ona nadal gdzieś będą… Moim zdaniem w to, że „nie ma rzeczy niemożliwych” wierzą ludzie, którzy tak naprawdę nie zmierzyli się w życiu z poważnymi wyzwaniami. Niestety czas, dostępne środki i możliwości organizmu to parametry mierzalne i ograniczone. Sztuka polega na tym, aby je optymalnie wykorzystać – tu tkwi sedno definicji „osiągalności celu”. Nie przekreślam tym stwierdzeniem znaczenia ambicji i siły woli. Osobiście jednak w wyznaczaniu noworocznych postanowień staram się konfrontować zakładane efekty z dostępnymi środkami. Jako przykład podam jedno z moich tegorocznych zamierzeń. Z różnych przyczyn było dla mnie ważne, aby do połowy bieżącego roku utrzymać pracę na dwóch etatach. Połączenie obowiązków dyrektora, członka zarządu i wykładowcy uniwersyteckiego, wszystko to w dwóch różnych miastach, wydawało się niemożliwe. Szacując szanse na osiągnięcie celu zakupiłem wielki kalendarz – tablicę. W styczniu opisałem kolorami każdy dzień do połowy roku – okazało się, że jeśli dobrze zaplanuję zajęcia i będę konsekwentnie przestrzegał grafika, to osiągnięcie celu jest możliwe… Nie bójcie się więc podejmować ambitnych zamierzeń. Zanim odrzucicie śmiałe idee spróbujcie je rozrysować na kartce/ tablicy. Bardzo pomocne w analizach i planowaniu są kalendarze – tablice. Zamykając temat „osiągalności” ujmę rzecz symbolicznie: „pobiegnij dobry półmaraton, zanim zdecydujesz się wystartować na pełnym dystansie”.

Podejmowanie noworocznych postanowień to sposób na modelowanie życiowej strategii. Poświąteczne spowolnienie stwarza warunki dogodne dla refleksji i analiz. Plan na życie to najważniejszy „arkusz kalkulacyjny” każdego z nas – nie zaniedbujmy go. Tych kilka dni to dobry moment, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy faktycznie mamy wpływ na własny los. Jeśli tak, to doskonale – pielęgnujmy w sobie to poczucie, rozliczając kolejne kontrakty z samym sobą. Jeśli nie – cóż, może nowy rok będzie dobrym momentem na zmianę tego stanu rzeczy… Nie idź zbyt daleko, jeśli to Twój pierwszy raz. Sformułuj dwa, trzy dobrze zdefiniowane i osiągalne zamierzenia. Zapisz je, rozplanuj w czasie – wracaj do nich myślami, a kontrola nad Twoim losem powróci w Twoje ręce.

2 Responses to Poczucie kontroli – moc noworocznych postanowień.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *