Po pandemii: jacy będziemy? – refleksje żołnierza
Miesiąc temu pisałem o tym, że przed nami trudny czas. Cóż, nie trzeba było być prorokiem, żeby to przewidzieć… Dziś wszyscy jesteśmy pogrążeni w pandemicznej rzeczywistości. Odbiorcy nauki i statystyk, zwolennicy teorii spiskowych, „korono sceptycy” – wszyscy trwamy jednakowo zanurzeni w kryzysie. O samej pandemii napisano już miliony tekstów, liczba opracowań na temat jej skutków ekonomicznych też szybko przyrasta. Mnie natomiast zastanawia co się wydarzy w wymiarze społecznym. Czego my jako ludzie nauczymy się w tym trudnym czasie. Co się zmieni w naszych zachowaniach, postawach, poglądach? Od pewnego czasu zadaję sobie te pytania i trudno mi znaleźć oczywiste odpowiedzi. Co jednak dostrzegam?
Mam wrażenie, że pomimo tego, iż w ostatnich tygodniach żyliśmy w izolacji, to doświadczenie epidemii paradoksalnie mocno nas wszystkich zbliżyło. Dlaczego tak sądzę? Oto wydarzyło się coś, co dotknęło wszystkich. Biedni, bogaci, młodzi, starzy, mądrzy czy głupi – wszyscy stanęliśmy w obliczu kryzysu. Nie zamierzam w tym miejscu dowodzić, że doświadczając choroby każdy ma równe szanse – pieniądze wciąż dają spore możliwości. Czymś co jednak w mojej opinii nas zrównało jest uczucie strachu. Boimy się wszyscy, niezależnie od statusu ekonomicznego, pozycji społecznej, czy miejsca zamieszkania. Strach wynika z obaw o zdrowie, pracę, bliskich, o przyszłość… Gnieździ się wszędzie, w każdym domu, w głowie każdego z nas. Jest to moim zdaniem zjawisko, którego próżno było szukać w świecie przed- pandemicznym. Jeszcze kilka miesięcy temu duża część z nas żyła we własnych mini- księstwach. Mając dobrą pensję, dom, szczęśliwą rodzinę, przyjaciół, podróże łatwo było ulec wrażeniu, że to co za oknem nas nie dotyczy… Problemy ludzi biedniejszych, chorych, starszych generalnie pozostawały poza orbitą naszej rzeczywistości. Dziś znaleźliśmy się w sytuacji, w której wszyscy staliśmy się równi w obliczu strachu. Może jest to punkt wyjścia do pozytywnej ewolucji postaw społecznych?
Jakiś czas temu Edwin Bendyk opublikował ciekawy moim zdaniem artykuł, dotyczący wpływu epidemii na konflikt pokoleń. O tym, że wirusowe komplikacje są znacznie poważniejsze w skutkach dla osób starszych wszyscy już chyba wiemy. O ile nastolatek może przejść chorobę nawet o tym nie wiedząc, o tyle jego starszy dziadek może już sobie z tym nie poradzić… Cóż, szczerze przyznam, że w swoim najbliższym otoczeniu otrzymałem kilka razy komunikat „mnie to nie dotyczy, jestem młody…”. Mam wrażenie, że kwestia odpowiedzialności ludzi młodych za osoby starsze uległa rozmyciu. Jak wychowujemy dziś swoje dzieci jako rodzice? Chcemy, aby były silne, niezależne, pewne siebie, ruszyły dziarsko zdobywać świat jako ludzie sukcesu… Mam wrażenie, że w tym cyklu formowania charakterów na potrzeby współczesnego świata brakuje miejsca na wrażliwość. Może wartości, które kiedyś wpajał młodemu człowiekowi wielopokoleniowy dom uległy zapomnieniu, degradacji? Czy to dobrze? Sam żyję daleko od swoich bliskich – rodziców i syna nie widziałem już całe miesiące. Mam nadzieję, że za kilka tygodni będzie nam dane się zobaczyć. Spotkanie z rodziną po czasie kwarantanny będzie naprawdę wspaniałym momentem. Słowa „cieszę się, że cię widzę” nabiorą nowego znaczenia. Być może współczesne relacje rodzinne, które przyjmowały postać rutyny, odzyskają nieco swojego ciepła. Myślę, że jest szansa na to, abyśmy zaczęli bardziej doceniać momenty spędzane wśród swoich bliskich.
Okres kwarantanny oddalił nas od przyrody. Jakiś czas temu odbyłem pierwszy dłuższy spacer po mieście. Zieleń przetykana bielą kwitnących drzew nigdy nie sprawiła mi tyle radości. Po czasie spędzonym w domu zapach wiosny jest szczególnie intensywny. Taki moment spędzony na zewnątrz staje się czymś szczególnym. Mam nadzieję, że ograniczenia kwarantanny nauczą nas doceniać znaczenie prostych rzeczy, których dotąd w swoim otoczeniu nie dostrzegaliśmy. Okazuje się, że nie trzeba jechać w góry, żeby zachłysnąć się pięknem przyrody. Odkrywamy, że park za rogiem jest wspaniałym miejscem, w którym przez kilkanaście minut można powrócić do swojego „tu i teraz” … Pamiętacie ile sprzeciwu i frustracji wywołał zakaz wchodzenia do lasów? Nagle stało się oczywistym, że jest to dla nas niezwykle ważne. Wierzę, że kiedy odzyskamy już pełną swobodę, będziemy bardziej doceniać uroki własnego otoczenia. Być może bardziej pokochamy i docenimy okolice, w których mieszkamy. Niewykluczone, że wzrośnie też nasz szacunek i poczucie odpowiedzialności za otaczającą nas przyrodę.
Czas walki z pandemią to dla wszystkich wielkie wyzwanie. Kojarzy mi się to nieco z misjami wojskowymi, w których brałem udział. Moje skojarzenie bazuje na umiejętności adaptacji i wyciągania wniosków. Miałem wielu przyjaciół – żołnierzy, którzy doświadczali bardzo ciężkich przeżyć. Ci ludzie analizowali to co zaszło i wyciągali wnioski. Schodzili z pola walki lepsi, mądrzejsi, bogatsi o doświadczenie. Znałem jednak też wielu, którzy wracali stamtąd tacy sami, a nawet słabsi, często wręcz cofnięci w rozwoju profesjonalnym i osobistym. Ci ludzie z kolei nie byli obserwatorami, nie analizowali wydarzeń, nie wpatrywali się w siebie – doświadczali wyjątkowych sytuacji nie wyciągając żadnych wniosków. Nie stańmy się biernymi uczestnikami kryzysu. Przyglądajmy się bacznie temu co się dzieje wokół nas, przyglądajmy się sobie, analizujmy i wyciągajmy wnioski. Z każdego impasu można wyjść silniejszym, lepszym. Wierzę, że czas pandemii stwarza wiele szans na progres w wymiarze społecznym. Jesteśmy w punkcie nowego otwarcia – uchylamy drzwi domów, wychodząc na ulicę po kwarantannie. Wyjdźmy stamtąd lepsi, mądrzejsi i bardziej otwarci na otoczenie, którego dotąd nie docenialiśmy. A Ty czytelniku? Jaki wyjdziesz ze swojego domu?
Podobał Ci się artykuł? Zostaw komentarz…
Więcej na kanale You Tube TUTAJ