Przywództwo czasu kryzysu – refleksje żołnierza
Falklandy, 1982 rok, trzecia rano dwudziestego ósmego maja. Brytyjscy piechurzy po długim marszu przez bagniste pola szykują się do ataku na argentyńskie pozycje. Oporządzenie, broń, granaty, hełm, bagnet, krótka wymiana spojrzeń z kolegami… Ostatni rzut oka na mapę, pułkownik Jones gasi latarkę. Poprowadzi ich do boju bez adekwatnego wsparcia, kilka dni wcześniej śmigłowce zatonęły wraz z trafionym rakietami transportowcem. O przeciwniku wie niewiele – jest ich na pewno więcej, są okopani, zajmują dogodne pozycje, ale też nie spodziewają się nas tutaj… Kilka minut później rusza do ataku. W bitwie o Goose Green Brytyjczycy zdobywają garnizon broniony przez dwukrotnie silniejszego przeciwnika. Tracą przy tym osiemnastu ludzi, zabijając pięćdziesięciu Argentyńczyków i biorąc do niewoli około tysiąca. Zwycięstwo w pierwszym, dużym lądowym starciu daje Brytyjczykom psychologiczną przewagę. Pomimo strat ich morale pozostaje niezłomne do końca kampanii.
Jakie będzie biznesowe pole walki w po- pandemicznym świecie? Ruszymy wszyscy na nieznany grunt. W naukach o wojnie mówi się o trzech odmianach działań bojowych. Są to natarcie, obrona i bój spotkaniowy. Mam wrażenie, że po wirusowej odwilży staniemy do walki w przestrzeni konkurencyjnej tocząc starcia w boju spotkaniowym wszystkich ze wszystkimi. Ruszymy na nieznany grunt, wyczerpani kryzysem z zapasami uszczuplonymi do minimum. W takim środowisku nie ma miejsca na finezję i negocjacje. W warunkach presji czasu, dynamiki otoczenia i niedoboru zasobów należy poszukiwać szybkich i skutecznych rozwiązań. To wojna błyskawiczna, „blitzkrieg” w którym wygra ten kto szybciej zaadaptuje się do warunków i znajdzie słaby punkt przeciwnika. Anglojęzyczna narracja militarna zawiera bardzo obrazowe pojęcia określające sposób uzyskania przewagi: „outgun – outmaneuver – outpace”. Przekładając na język polski, w nadchodzącym boju spotkaniowym należy znaleźć punkt decydujący i stać się w nim silniejszym, szybszym i wytrwalszym niż przeciwnik… Dokładnie tak jak uczynili to Brytyjczycy w Goose Green. Z kim zatem wyruszyć do takiego boju? Jacy w mojej opinii powinni być liderzy po- pandemicznego, biznesowego „blitzkriegu”? Co mi podpowiada żołnierska intuicja?
Odwaga – starcia na nieznanym gruncie z mało znanym przeciwnikiem wymagają śmiałości ducha. Nie chcesz mieć w swoim otoczeniu ludzi szalonych, ze skłonnościami do ryzykanctwa. Potrzebujesz kogoś, kto jest odważny mądrze. Co przez to rozumiem? Podstawą mądrej odwagi jest wiara w powodzenie misji. Nie mylmy tego pojęcia ze ślepą lojalnością. Lider w zespole uwikłanym w biznesowy „blitzkrieg” powinien dobrze zrozumieć i zaakceptować cel, który organizacja realizuje. Osoba taka musi być świadoma dostępnych środków i potencjalnych ryzyk. Potrzebujesz ludzi, którzy mając powyższe dane zaakceptują plan działania i utożsamią sukces własny z sukcesem organizacji. Tylko taki człowiek stanie odważnie do boju i nie będzie się wahał podjąć ryzyka w odpowiednim momencie. Otaczając się odważnymi liderami uda Ci się zachować ofensywnego ducha w organizacji. Bez tego nie zrealizujesz śmiałych planów.
Odporność psychiczna – ludzie nie cierpią niewiadomych. Czujemy się źle w nieznanym otoczeniu, w warunkach nieprzewidywalnej przyszłości. Sytuacja ulegnie znacznemu pogorszeniu, jeśli tego typu emocjom towarzyszyć będzie świadomość ryzyka. Potrzebujesz ludzi odpornych, którzy będą w stanie unieść presje niepewności, zachować racjonalny osąd i spokój. Czas nie będzie łatwy, a Ty nie chcesz konfliktów i napięć w organizacji. Taki komfort da Ci lider, który będzie zdolny do efektywnego działania w warunkach długotrwałego stresu. Człowiek, który pomimo nieoczekiwanych trudności będzie miał przekonanie o tym, że jego los zależy od niego samego. Ktoś, kto nie wierzy w przeznaczenie, dobrą czy złą passę. Osoba która uniesie na własnych barkach ciężar pracy, nie mając komfortu przewidywalności wyniku. Chcesz mieć w organizacji kobietę lub faceta, których spokój będzie przenikał serca i umysły całego zespołu.
Dyscyplina – coś co bardzo często powtarzam: aby być dobrym liderem, trzeba również potrafić być dobrym podwładnym… Wspominając o tym nie mam na myśli przysłowiowych „yes manów”. Prowadząc organizację w bój spotkaniowy nie potrzebujesz klakierów i serwilistów. Tobie są potrzebni ludzie, którzy będą dyskutować i wyrażać swoje zdanie na etapie planowania. Po podjęciu decyzji natomiast, zajmą się wdrożeniami i precyzyjną realizacją. Będą wymagać dużo od siebie i od swoich podwładnych – wdrożą plan zgodnie z jego założeniami i będą Cię informować w zwięzły i rzeczowy sposób o jego postępach. Jeden z moich klasyków, generał Moltke mawiał „obrońcy zazwyczaj opuszczają pozycje na długo przed tym, zanim faktycznie powinni je opuścić biorąc pod uwagę stosunek sił na polu walki”. Ty potrzebujesz ludzi, którzy będą trwać na pozycjach i nie oddawać pola w niekontrolowany i niezgodny z planem sposób.
Adaptacja – w boju, który nas czeka nie wygrają Ci, którzy się okopią na własnych pozycjach. To nie wojna obronna. Znajdziesz słabe punkty przeciwnika tylko wówczas, jeśli ruszysz odważnie w nieznane. Wojna manewrowa to zajęcie dla ludzi o szczególnej zdolności do adaptacji. Ta cecha to klucz udanej ewolucji w przyrodzie i kod zwycięstwa w dynamicznych starciach. Posługując się językiem przyrody, w tym trudnym czasie chcesz mieć w zespole liderów, którzy „są wodą w skale, a nie skałą w wodzie”. „Blitzkrieg” to model walki dla tych, którzy nieustannie manewrując poszukują nowych dróg, słabych punktów przeciwnika i ukrytych okazji. Potrzebujesz ludzi z inicjatywą, osób dla których zmiana nie jest barierą lecz szansą.
Doświadczenie – bój spotkaniowy toczą zazwyczaj tak zwane „oddziały wydzielone”. Samodzielne i samowystarczalne jednostki, które mają za zadanie spenetrować nieznany teren w poszukiwaniu ukrytych szans. Takimi formacjami dowodzą najbardziej doświadczeni dowódcy. Ludzie, którzy potrafią samodzielnie oceniać ryzyko, identyfikować okazje i podejmować decyzje. Wojna błyskawiczna to nie zabawa dla nowicjuszy. Nie jest to też czas na HRowe eksperymenty. Potrzebujesz zaprawionych w boju weteranów, którzy zdejmą z Twoich barków ciężar podejmowania decyzji operacyjnych. Możesz być pewny, że Twoi konkurenci staną do walki z najlepszymi spośród najlepszych. Nie eksperymentuj, nie próbuj stawiać im czoła na czele formacji zapalonych nowicjuszy. W tej walce lojalność i zapał nie zastąpią merytoryki i doświadczenia. Ty potrzebujesz zmotywowanych, żądnych krwi weteranów.
Wielu z nas, przedsiębiorców walczy dziś o przetrwanie – jutro staniemy do walki o pozycję w swoim sektorze rynku. Wyobraź sobie, że zbierasz regiment do walki. Nie znasz terenu, ani możliwości przeciwnika, o sobie wiesz jedno – mocno ograniczone zasoby. Niezbadane otoczenie to ryzyko, ale również ukryte szanse – z kim ruszysz o nie walczyć? Kto wypełni Twoją organizację duchem walki, spokojem i mądrą odwagą? Z jakim zespołem zamierzasz odnieść swoje pierwsze zwycięstwo, które wywinduje morale na resztę kampanii tak jak Goose Green podczas wojny o Falklandy? Wybierz mądrze, bo mam wrażenie, że w tej walce decydować będzie głównie siła ludzkich charakterów. Dokonując oceny nie zapominaj o sobie – to Ty masz przecież poprowadzić ich do zwycięstwa.
Więcej militarnych inspiracji dla biznesu na kanale YT colonel weekly/ Zapraszam tutaj
zdjęcia: www.defenceimagery.mod.uk
2 Responses to Przywództwo czasu kryzysu – refleksje żołnierza